Słoneczny lipcowy dzień, w
najpiękniejszym i najbardziej znanym mieście świata – Nowym Jorku. Był to
koniec roku szkolnego, a po ulicach jak każdego dnia w roku, poruszały się
tłumy nowojorczyków oraz turystów. Przy jednej z bardziej znanych ulic,
znajdował się potężny budynek z czasów postkolonialnych, z brunatno-szarą
elewacją i jasnokremową blacho-dachówką. W nim mieściła się szkoła aktorska, której
staż co prawda trwał jedynie dwa lata, ale można było się tam wiele nauczyć,
dowodem na to jest problem z dostaniem się, gdzie na rok wchodzi tylko 20 osób,
a chętnych jest bez liku.
W śród nich znajdowała się również różowo-włosa dziewczyna,
która uwielbiała sztukę, śpiew i taniec. Jej największym marzeniem jest zagrać
rolę w muzycznym teatrze. Pragnie również skończyć studia architektoniczne i
zająć się renowacją i konserwacją zabytków. Kolejki jakie znajdowały się na
korytarzach przyprawiały ją o mdłości, a sam widok tak wielu gibkich,
rozśpiewanych i wyuczonych recytacji osób powodował że coraz mniej wierzyła w
siebie. Usiadła pod jedną z zimnych ścian i zaczęła się rozciągać. Podszedł do
niej wysoki czarnowłosy chłopak i przysiadł się, zaczynając się również
rozciągać.
- Jak
samopoczucie? – zaczął pewnie spoglądając z zainteresowaniem na różowo-włosą dziewczynę. Ta zaskoczona zerknęła na niego i dopiero teraz zorientowała się że
pytanie skierowane było do niej.
- Bywało
lepiej – odpowiedziała z uśmiechem – im bliżej do tych drzwi – wskazała
machnięciem głowy na olbrzymie dwuskrzydłowe drzwi prowadzące za kulisy sceny
na której odbywały się przesłuchania – tym mniej pewności mam co do swoich
umiejętności – skończyła ze zrezygnowaną miną – a tak w ogóle to jestem Sakura
– wystawiła rękę – a Ty?
- Ikuto –
chwycił jej dłoń i przywitał się z uśmiechem
- A Ty się
nie stresujesz? – zapytała zaskoczona
- Nie, ja
już po – odpowiedział krótko
- Po? Jak to
po? – zdziwiła się – przecież jeszcze się nie zaczęło – zaśmiała się.
- Ja nie
przyszedłem tu na przesłuchanie – powiedział z rozbawieniem gdy zobaczył
zszokowana twarz dziewczyny – ja już skończyłem tę szkołę. Jestem teraz asystentem
– uśmiechnął się i dumnie wypiął pierś
- Aha –
odpowiedziała mile zaskoczona – no to cała przyjemność po mojej stronie –
ukłoniła mu się teatralnie
-A co na
dzisiaj przygotowałaś? – zainteresował się trochę
- Emmm… Coś
niestandardowego – pokiwała niezdecydowanie głową – żadna ballada… pop-rockowy
podkład do modern-jazzu… Co myślisz?
- Nooo. –
zrobił zaskoczoną minę po czym ciężko wypuścił powietrze – dużo ryzukujesz…
- Tak
myślałam – opuściła głowę – jeny! Nie wejdę tam teraz, na pewno mnie zjadą ..
matko! – zaczęła panikować
-Ej ej! –
złapał ją za ramiona – daj spokój teraz musisz dać z siebie wszystko. Po prostu
zatrać się w tym – uśmiechnął się radośnie.
- Masz rację
– powiedziała hardo – dam z siebie wszystko – wstała na równe nogi z zaciętem
gestem zaciśniętej pięści
- Proszę
państwa, zaczynamy – krzyknęła ciemnowłosa i chuda kobieta przed pięćdziesiątką,
stając w progu drzwi prowadzących za
kulisy – zapraszam pierwszą wyczytaną dziesiątkę
… Sakura
Haruno …
- To ja –
szepnęła cicho – życz mi powodzenia – uśmiechnęła się do niego
- Połamania –
uśmiechnął się – poczekam tu na Ciebie – puścił do niej oczko i podparł się o
ścianę
Sakura uśmiechnęła
się po czym szybko odwróciła głowę żeby ukryć rumieniec zawstydzenia jaki
natychmiast pojawił się na jej bladych policzkach, co na pewno nie uszłoby chłopakowi
gdyby dłużej na niego patrzała.
Gdy
przekroczyła próg, szła długim ciemnym korytarzem, gdzie na samym końcu stał
łysawy straszy pan z broda który zbierał nośniki CD od przesłuchiwanych. Sakura
również podała swoją płytę, po czym z niecierpliwością czekała na swoją kolej.
Była 5, co najgorsze, bo to dokładnie w połowie. Najgorsza miejscówa. Lepiej
być albo pierwszym żeby nie stresować się innymi, albo na końcu by poznać
wszystkich. Na ale cóż, tak chciał los. Nadeszła i jej kolej wyszła więc na
środek sceny. W siódmym rzędzie siedziało dwóch sędziów. Młoda kobieta, po
trzydziestce, oraz starszy facet, koło pięćdziesiątki. Ich wyraz twarzy był niewzruszony
i raczej znudzony.
- Dzień
dobry. Nazywam się Sakura Haruno i przygotowałam na dziś modern-jazz. - Przedstawiła
się, oraz powiedziała co na dziś przygotowała, gdy nie usłyszała żadnej reakcji
z ich strony, spojrzała w prawo i kiwnęła do mężczyzny który obsługiwał sprzęt
audio. Muzyka zaczęła grać, a Sakura jakby zapomniała o otaczającym ją świecie,
pomyślała o swoich najgłębiej skrywanych uczuciach, które zawsze wydawały jej
się śmieszne, ale były tak silne, że nie mogła ich z siebie wyrzucić, jedynym
możliwym dialogiem ze swoim sercem, umysłem i ciałem był taniec… taniec w
którym odpływała, nie kontrolowała tego co dzieje się z nią… w jej sercu… w jej
głowie… Pierwsza nuta… pierwszy gest…. i coraz bardziej i bardziej pochłania ją
dźwięk. Już nie kontroluje świata wokół siebie… Zatraciła się w muzyce. Coraz
silniejsze akcenty, coraz silniejsze uderzenia basów… Jej ciało jak opętane
zaczyna tworzyć tło do opowieści… I ukojenie… uspokojenie… kończy swoją
opowieść… Muzyka cichnie.
-Dziękujemy –
powiedziała tym razem z uśmiechem kobieta
-Sakura tak?
– powiedział następnie mężczyzna spoglądając na biurko w spis z kartki –
powiedz… coś tam się wydarzyło na scenie. Przyszłaś inna, i w trakcie twojego
występu coś się pojawiło – zadawał zaskoczony pytania
-Tak… To bardzo osobiste i głębokie – powiedziała wskazując
na swoje serce.
-No to
powodzenia.. – oparł się wygodnie w fotelu i uraczył skromnym uśmiechem
-Dziękuję –
ukłoniła się delikatnie i skierowała za kulisy. Mogła już wyjść z Sali. Gdy
wyszła na główny hol, podbiegła do czekającego na nią chłopaka i rzuciła mu się
z szerokim uśmiechem na szyje
- I jak? –
spytał zaskoczony gdy się od siebie osunęli – widzę że nie najgorzej
- Nie wiem –
zrobiła niepewną minę i wzruszyła ramionami – ale miło się z nimi rozmawiało – uśmiechnęła
się szeroko
-No to
fajnie – wystawił jej piątkę, a ona przybiła z radością – idziemy na kawę? Tu naprzeciwko
jest taka ‘nasza szkolna’ knajpa – zaproponował
-Jasne –
odpowiedziała z zainteresowaniem. chwyciła z ziemi sportową torbę, założyła na
swoje nogi białe Air Force One, szary sweter z szerokim dekoltem, który
zgrabnie zakrywał jej pupę i odkrywał jej zgrabne i szczupłe ramiona. Pod
spodem miała tylko czarne długie legginsy i czarny topik na ramiączkach.
-A mam dwa
pytania – zaczął Ikuto, gdy wyszli z budynku na chodnik – Twoje, włosy – to naturalny
kolor?
-Nie do
końca – zaśmiała się – naturalnie mam rudawy blond, który wygląda
beznadziejnie, więc podkolorowuje go szamponetką, wiesz, jak to mają w zwyczaju
artystki – rzekła teatralnie z rozbawieniem – a drugie pytanie?
-Hmmm. Masz
na nazwisko Haruno, to japońskie nazwisko, czyżbyś miała jakieś…
- Japońskie
korzenie? – dokończyła pytanie – a i owszem. – powiedziała dumnie. Weszli do
knajpki i skierowali się do kasy.
- No
widzisz, to sporo nas łączy – zaśmiał się – bo ja też mam stąd korzenie –
zaczepił ją zadziornie łokciem – poproszę dużą czarną - zwrócił się do kasjerki – a Ty?
-Hmm… Carmel
Macchiato wydaje się być spoko – rzekła uśmiechnięta
-I duże
Carmel Macchiato – uśmiechnął się do kelnerki i podał jej pieniądze
-Proszę –
Sakura wyciągnęła ze swojego portfela banknot i skierowała do Iluto
-Daj spokój,
pozwól sobie postawić z okazji udanego przesłuchania – uśmiechnął się serdecznie i delikatnie odepchnął jej dłoń
-Dziękuję –
powiedziała zawstydzona i schowała pieniądze do portfela
Po chwili
chwycili kubki, i wyszli na zewnątrz, siadając naprzeciw kafejki na szerokich
schodach prowadzących na dziedziniec znajdujący się za szkołą. Do dziewczyny
zadzwonił telefon
-Halo? –
spytała – Cześć mamo … raczej dobrze, jestem zadowolona… właśnie skończyłam więc
mogłabyś już… okej to czekam
-Co tam? –
spytał chłopak upijając łyk kawy
-Moja mama
będzie za 15 minut. Palisz? – spytała wyciągając paczkę mentolowych linków, kierując
paczkę ku czarnowłosemu.
-Palę –
powiedział po czym poczęstował się jednym –choć to niezdrowe – zaśmiał się
- Zawszę do
kawy palę. Taki nawyk – uśmiechnęła się i odpaliła jednego, następnie podając
zapalniczkę chłopakowi i po chwili odbierając ją, i chowając do kieszeni torby.
- A mama
wie? – zaśmiał się pociągając kolejnego bucha
- A Twoja? –
zaśmiała się
- Moja penie
tak – spuścił głowę mówiąc półuśmiechem – stamtąd wszystko widać – wskazał na
niebo
-Oh,
przepraszam, nie wiedziałam – powiedziała zakłopotana
- Nic nie
szkodzi, już dawno się z tym pogodziłem. Zginęła 10 lat temu w wypadku
samochodowym, razem ze swoją siostrą i jej mężem. – powiedział szybko
zagryzając delikatnie szczękę by nie dać po sobie poznać, że dalej go to boli.
-O jeny… ja
bym nigdy nie przeżyła gdyba moja mama zginęła. Chyba już sama wolałabym umrzeć…
- powiedziała podenerwowana i szybko przystawiła papierosa do buzi biorąc bucha,
a następnie upiła łyk kawy.
-Można z
tym żyć… Wierz mi. Taniec w tym pomaga – uśmiechnął się do niej
-A co teraz
zrobisz? – spytała spoglądając na niego z ciekawością
-To znaczy?
– odpowiedział nie do końca rozumiejąc
-No
powiedziałeś że jesteś tutaj asystentem – wskazała głową na budynek szkoły – ale chyba nie zamierzasz
zostać nim do końca życia?
-No nie..
nie po to tu się uczyłem – zaśmiał się – wyjeżdżam pod koniec września do Japonii.
chcę tam pójść na studia i dalej się rozwijać. Kto wie może jakaś rola w
teatrze?
-No…
ambitnie – zainteresowała się jeszcze bardziej – a dalej?
-A dalej?
Dalej pokaże czas… A Ty?
-Ja? Moim
marzeniem jest zagrać w teatrze. Nie ma większego od tego marzenia. A na
przyszłość planuję zostać konserwatorem zabytków, to fajne zajęcie, ‘ leczyć
architekturę i sztukę’ – zamyśliła się. i Spojrzała w stronę z której powinna jechać
jej mama. Była to ulica prowadząca w dół. I w tym samym momencie zobaczyła jej granatowego forda.
Samochody zaczęły przed nim hamować, ponieważ zaświeciło się już żółte światło.
Pierwszy, drugi a w trzecim siedziała matka dziewczyny. Jednak zrobiła coś
dziwnego. skręciła w ostatniej chwil na
pas skręcający w prawo omijając hamujące auta, rozpędzona wjeżdżając na
czerwonym świetle .
-Co ona
robi? – krzyknęła Sakura i zerwawszy się z miejsca zaczęła biec w stronę
oddalonego o 30 metrów od niej skrzyżowania. Chłopak zrobił to samo widząc co się szykuje. Samochód wjechał na skrzyżowanie, przecinając czteropasmową jezdnię.
-mamo! – szepcze
zrozpaczona. I widziała jak jej matka wjeżdża na pierwszy pas, a rozpędzona ciężarówka,
która trafiła akurat na ‘zieloną falę’ jest coraz bliżej środka skrzyżowania… drugi
pas… Głośny klakson dużego samochodu… trzeci pas… I dziewczyna widzi że to
nieuniknione, ciężarówka zaczyna hamować, a granatowy ford przyspiesza… czwarty
pas i BUM! Ogromny huk tłuczonego szkła, zgniatanej blachy i pisk opon
ciężarówki i innych samochodów. Szok w seledynowych tęczówkach. Ułamki sekund, kierowca ciężarówki nie panuje
nad pojazdem, który dosłownie spycha auto wprost na wysoki murowany płot. BUM! –
kolejny huk, zgniatanie blachy. Granatowy ford zostaje zmiażdżony między dużym
samochodem a betonowym płotem.
- M A M O O
O O ! – Krzyczy ze łzami. Biegnie w tamtą stronę. Jest coraz bliżej kraksy.
- Dziecko
odsuń się – złapał ją w ostatniej chwili jakiś przechodzień. Jednak dziewczyna wyrwała się i
biegnie dalej, ale wtedy - chwyt - łapie ją od tyłu w silny uścisk Ikuto. Wyrywa się i
szarpie. Wpada w histeryczny szał i krzyk coraz głośniej ‘mamo’ I
wszystko dzieje się jak na zwolnieniu filmu. Facet z ciężarówki wychodzi z
kabiny. Ściąga z głowy czapkę z daszkiem i załamany podbiega do zmiażdżonego forda.
Wraz z innymi przechodniami próbuje cofnąć unieruchomiony duży samochód. Po chwili wokół
wyją syreny służb ratunkowych. Sakura klęczy zanosząc się histerycznym
płaczem. Chłopak trzyma ją w silnych ramionach kucając przy niej, przerażony patrząc
na obraz malujący się przed nim - jak scena z filmu… A wszystko wskazywało na to
że ‘To już koniec”…
No i jak Wam
się podoba?
Moi drodzy
postanowiłam zacząć tego bloga na nowo, bo nie ma co się oszukiwać, ale
kontynuacja tego co było 4 lata temu, nie ma większego sensu.. Więc wybaczcie
mi moją śmiałość przerwania tamtej opowieści, ale postanowiłam ją przeredagować…
Więc… czekam
na wasze szczere opinie ;*
Nie złośćcie
się że przerywam to bez zapowiedzi.
P.S.
Przepraszam za tak długą przerwę. Rok na uczelni zaczął się mega wyciskiem.
Architektura na drugim roku okazała się nie za łaskawa. A do tego piszę pracę
na budownictwie – bo to już czwarty rok! Taka stara jestem xD
Nad
szablonem jeszcze popracuje – dopiero uczę się ‘bloggera’
Buśka;*
Znasz moja opinie co do przeredagowania tamtego opowiadania, wiec raczej nie bede sie juz powtarzac, co? ;)
OdpowiedzUsuńHmm... co do prologu, to krotki xD No ale w koncu to prolog, plus wiem ze cei tam na studiach mecza ;|( Ale nie wiedzialam, ze studiujesz dwa kierunki ;O Szacun!
Ohooo! Ale Ikuto tu mial wieksza role!
Masakraaaa.... mowic najpierw o smierci, a zaledwie kilka minut pozniej byc swiadkiem smierci wlasnej rodzicielki.
Podoba mi sie ta przeredagowana wersja prologu ;D I blagam, moge cie juz meczyc o rozdzial numer 1 ? ;D
Paaaaaa ;*
Rozdział nr 1 jest tuż tuż... ale nic nie mówię, będę cichociemna ;P
OdpowiedzUsuńA ta akcja z rozmową nie była przypadkowa ;]
Diabeł tkwi w szczegółach ;)
Bardzo podoba mi się prolog i mam nadzieję, że szybciutko pojawi się rozdział 1 :D jestem ciekawa czy fabuła tego opowiadania będzie się opierała na tamtym blogu czy też nie wiele będzie miała z nim wspólnego? Poza tym cieszę się, że nie porzuciłaś pisania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny!
Dziękuję bardzo;)
UsuńFabuła ma trochę wspólnego, ale jednak nie ma się co oszukiwać - Sasuke nie należy do typu przyjemniaczka, a Itachi to pracoholik - daleko mu do imprezowicza... Natomiast nie można zapomnieć jak mocno Sakura pokochała Sasuke od pierwszego wejrzenia ;D I tak dalej i tak dalej...
Obiecuję - przed świętami rozdział 1 ;D
Lubiłam Twojego poprzedniego bloga i cieszę się, że zostanie on przeredagowany :) Ale kiedy 1 rozdział?! :D Nie wytrzymam chyba dłużej :)
OdpowiedzUsuńPrzed nowym rokiem.
UsuńMiał być przed świętami, ale kłopoty zdrowotne mnie powstrzymały - jestem w trakcie kończenia rozdziału ;)